Szwedzki koszykarz zadziwił w debiucie w polskiej lidze. Zwrócił się do rywali

Dodano:
Koszykarz MKS-u Dąbrowa Górnicza Mattias Markusson (z piłką) Źródło: Newspix.pl / Pawel Wojcik
MKS Dąbrowa Górnicza już na samym początku sezonu Orlen Basket Ligi sprawił wielką niespodziankę pokonując Legię Warszawa. Mattias Markusson w pierwszym oficjalnym meczu w nowych barwach był bliski double-double. „Z każdym takim meczem będziemy pokazywać całej lidze, że zasługujemy na szacunek” – deklaruje reprezentant Szwecji.

Poza kibicami MKS-u Dąbrowa Górnicza trudno znaleźć wiele osób, które zakładają, że zespół Borisa Balibrei nawiąże do wyniku z ubiegłego sezonu. Wówczas MKS także sprawił niemałą niespodziankę, awansując do play-offów. Z tamtego składu zniknęły największe gwiazdy. Możliwości finansowe klubu ze Śląska nie pozwalały na konkurowanie z czołówką Orlen Basket Ligi, więc hiszpański szkoleniowiec wraz z władzami klubu musiał mocno się napracować, by ściągnąć do siebie nowych, jakościowych koszykarzy.

Rozmowa z Mattiasem Markussonem, koszykarzem MKS-u Dąbrowa Górnicza

Po jednym meczu ligowym trudno jest ferować wyroki. Niemniej, jeśli MKS dalej będzie sprawiać podobne niespodzianki jak ta niedzielna w Warszawie, to coraz więcej fanów PLK zacznie się do nich przekonywać. W starciu na Bemowie zespół z Dąbrowy Górniczej wygrał 77:68. Co prawda najskuteczniejszym graczem meczu był Kameron McGusty z Legii (27 punktów), to jednak zdobycz Amerykanina nie pomogła w odrobieniu strat.

Drugim najskuteczniejszym koszykarzem był Mattias Markusson z MKS-u. Dla Szweda był to pierwszy mecz ligowy w Polsce. Mierzący 217 centymetrów wzrostu reprezentant kraju ma za sobą grę w rodzimych rozgrywkach, a także w NCAA (uczelnia Loyola), Czechach i Francji. Do Dąbrowy Górniczej przyszedł po łączonym sezonie w Chalon i Fos-sur-Mer (odpowiednio Pro A i Pro B).

Markusson w niedziele rzucił 16 punktów, a także zanotował dziewięć zbiórek, co sprawia, że był o włos od double-double na otwarcie sezonu. Środkowy w krótkiej rozmowie z „Wprost” zdradził, jak się odnajduje w nowym klubie, jak wspomina poprzednie etapy kariery, a także nawiązuje do niespotykanej w realiach polskiej ligi sytuacji, gdzie w składzie ma kolegę o podobnych rozmiarach co on.

Michał Winiarczyk, „Wprost”: Pierwszy mecz w polskiej lidze i prawie oglądaliśmy twoje double-double. Do tego wyjazdowe zwycięstwo nad mocnym rywalem. Fajny dzień jak na debiut w rozgrywkach, nieprawdaż?

Mattias Markusson: Tak, to był naprawdę dobry dzień (śmiech). Spodziewałem się twardej, fizycznej gry i tak też było. Legia Warszawa to mocny zespół walczący o czołową czwórkę ligi. Musieliśmy być dobrze skoncentrowani na naszym planie gry. Mogę powiedzieć, że wykonaliśmy naprawdę wielką robotę. Cieszy to, że trzymaliśmy się dobrego poziomu przez całe spotkanie. Zaczęliśmy dobrze, a później to utrzymaliśmy. Nie daliśmy się stłamsić fizycznie. Może nie jesteśmy najbardziej utalentowanym zespołem na papierze, ale nie możemy pozwolić, by rywal dał z siebie więcej niż my.

Wspomniałeś o sile Legii oraz o tym, że na papierze nie widać waszego potencjału. Zgodziłbyś się ze stwierdzeniem, że warszawianie was zlekceważyli?

Oczywiście, że tak. Widzieliśmy przedsezonowe „power rankingi”, w których plasuje się nas na końcu tabeli. To wszystko zależy od innych ekip, z jakim podejściem będą do nas podchodzić. Z tego co słyszałem w poprzednim sezonie parę zespołów nie doceniło MKS-u i słono za to zapłaciło. Z każdym takim meczem będziemy pokazywać całej lidze, że zasługujemy na szacunek.

Jak się czujesz po pierwszych tygodniach w polskim świecie koszykówki?

Miałem styczność z polskim basketem, gdy byłem zawodnikiem Opawy. Po dość krótkim jeszcze okresie mogę powiedzieć, że opinie co do fizyczności ligi się sprawdziły. Musisz mocno pracować, by utrzymać posiadanie. Lubię to w sumie.

Czy kiedykolwiek grałeś w zespole z innym centrem podobnego wzrostu co ty? Według informacji „Pulsu Basketu” wraz z Adamem Łapetą tworzycie najwyższy duet koszykarzy we współczesnej historii ligi.

Nie, nigdy. Dla mnie to również niespotykana sytuacja. Przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze sam jestem takim najwyższym gościem, a tutaj mamy także Adama. Myślę, że trener Balibrea zrobił dobrą robotę przy tworzeniu składu. Zostaliśmy umodelowani pod sposób gry, który teraz daje owoce. Nawet z mojej perspektywy nie mogę się doczekać tego, jak będzie wyglądała moja gra z Adamem na dystansie całego sezonu. Dzisiaj nie masz już styczności z taką sytuacją. Nawet w Eurolidze czy NBA masz przeważnie jednego koszykarza bardzo wysokiego, a przy nim niższych, zwinniejszych. Patrzę na to jak na fajny eksperyment.

Szwed zmierzy się z kolegami w Orlen Basket Lidze

Jak ci się pracuje z trenerem Borisem Balibreą? Zna dobrze szwedzką koszykówkę.

Bardzo cenię sobie naszą współpracę. Znamy się nie od dziś, gdyż mieliśmy ze sobą styczność w reprezentacji Szwecji. Patrząc na jego karierę klubową i bilans zwycięstw możesz zauważyć, że to człowiek, który potrafi robić wyniki w rożnych zespołach. Świetnie się potrafi odnaleźć w różnych warunkach, dostosować do zawodników i wykrzesać z nich maksimum potencjału.

Masz doświadczenie z gry w Szwecji, USA (NCAA), Czechach, Francji. Do którego z sezonów masz największy sentyment?

Myślę, ze do czasu spędzonego w Opawie, choć każdy sezon coś mi dał, pozwolił spojrzeć na koszykówkę z innej perspektywy. Czechy były o tyle specjalne, że trafiłem tam tuż po zakończeniu gry w NCAA oraz po sezonie covidowym. Potrzebowałem czasu, by na nowo wejść w tryby profesjonalnej koszykówki, ale za sprawą dobrego trenera dałem radę. Bardzo się tam rozwinąłem, co później zaprocentowało także we Francji, gdzie z Chalon awansowałem do Pro A.

W tym roku Orlen Basket Liga jest bardzo… szwedzka. W MKS-ie jesteś ty i David Hook. W Dzikach Warszawa gra Denzel Andersson, w GTK Gliwice Chris Czerapowicz, a w Arriva Polski Cukier Toruń Viktor Gaddefors. Czy to będą specjalne mecze dla was?

Oczywiście. Mamy ze sobą styczność w reprezentacji, więc się dobrze znamy. Zobaczymy się w listopadzie podczas zgrupowania, ale także jak wspomniałeś podczas sezonu. To zawsze są ciekawe starcia, bo chcesz pokazać koledze, kto tu rządzi (śmiech). Nie brakuje niecenzuralnego trash talku, ale to raczej w kategoriach sportowej walki z poszanowaniem dla drugiej osoby. Po zakończeniu spotkania znów stajemy się dobrymi kumplami.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...